Dzięki Grzegorzowi spotkałam się ze sobą poprzez mój oddech, a jest on ze mną od pierwszej chwili mojego życia a dopiero teraz, mając blisko 40 lat, odważyłam się go prawdziwie poczuć, zaczerpnąć, pobyć z Nim. Oddech to coś więcej niż narzędzie, bo narzędzie to coś bezosobowego, zimnego, nieczułego a oddech (mimo, że jest poniekąd narzędziem wspierającym proces i pomaga procesowi się dziać) jest dla mnie czymś zupełnie przeciwnym: oddech jest mój, jest ciepły i jest w nim mnóstwo czułości i delikatności. Oddech nie tylko podtrzymuje życie, ale determinuje jakość życia, Oddech, jeżeli tylko na to pozwolę, może być bramą do mnie samej, do mojej głębi, do mojego wnętrza. Oddech rozpuszczając, to co zagmatwało się w głowie i ciele podczas funkcjonowania w świecie powinności, zakazów i nakazów, kulturowych ograniczeń pozwala lepiej poznać to kim jestem poza uwarunkowaniami.
Pierwsze spotkanie ze świadomym oddechem to chwile pewne niedowierzania. Co w tym spotkaniu jest takiego niezwykłego? Przecież oddycham cały czas. Oddycham odkąd żyję. Ale co ja wiem o moim oddechu. Czy wiem jak oddycham? Czy zawsze oddycham tak samo?
Świadomy oddech przybliża mnie do mnie samej. Wnika w głąb mojego ciała odkrywając tajemnice, które tak długo ukrywałam przed sobą lub których nie byłam świadoma. Jest przenikliwym spojrzeniem – moim we mnie samą. To oddech pozwala mi jeszcze raz spotkać się z tym o czym wolałam zapomnieć a to spotkanie jest inne, niż to pierwotne. Jest spotkaniem z emocjami tamtego, zakopanego czasu, kiedy to co się działo było tak bardzo nie do przyjęcia, że przestawałam oddychać wpychając swoje emocje w zakamarki ciała. Teraz, swoim świadomym oddechem zaglądam tam znowu, wpuszczam trochę przestrzeni, trochę światła i już nie jest tak strasznie, nie boli tak bardzo: tylko troszkę, na początku kiedy mam w sobie tę resztkę oporu przed tym, żeby naprawdę poczuć. Jeszcze jeden oddech … wszystko się rozpuszcza, rozpływa po całym ciele i jest ciepło, lekko, inaczej. Oddech, który kotwiczy mnie w MOIM tu i teraz, odkrywa przede mną mój ból, smutek ale też i radość, szczęście, miłość, wolność i akceptację.
Jak to się dzieje? Jaki to mechanizm? Nie wiem. Nie znam żadnego udowodnionego naukowymi badaniami wyjaśnienia. Może jest. A jeżeli nie, to z pewnością można wysnuć różne hipotezy, różne teorie które nakarmią logiczny umysł. Dla mnie, która w codzienności jest „w głowie”, w tym spotkaniu istotne jest czucie siebie, zaglądanie oddechem w ciało i w duszę. Słuchanie tego co płynie z wewnątrz. Uważność na siebie.
Świat zewnętrzny jest o tyle inny, że dużo więcej w nim widzę. Nadal zdarzają się rzeczy nieprzyjemne, są sprawy do załatwienia, bywają dni trudniejsze. Świat zewnętrzny zmienił się o tyle, o ile zmieniło się moje postrzeganie spraw które w nim się dzieją. Zaczęłam zaglądać w siebie, zadawać sobie pytania, bardziej świadomie przyglądać się reakcji na zdarzenia. Zaczęłam dostrzegać ludzi. Coraz częściej pozwalam się prowadzić.
Zatrzymać się na chwilę. Pozwolić oddechowi popłynąć. Z ciekawością poczekać na to, co się stanie. Nie oczekiwać niczego a spodziewać się wszystkiego. To jest właśnie spotkanie z oddechem.
Ze Sobą.